sobota, 23 maja 2015

Nie taki diabeł straszny czyli suszarka do włosów

Nie susz włosów bo je sobie zniszczysz, bo je przesuszysz, jak będziesz suszyć włosy, to będą ci się łamać, wypadać i w ogóle wyłysiejesz i umrzesz. Pierdu pierdu.. Od 5 lat niemal codziennie suszę włosy i hmm.. mam je, są całkiem zdrowe, końcówki są w porządku i nawet w 100% jestem żywa.
Czy suszenie włosów faktycznie aż tak bardzo niszczy włosy?
Hmm.. tak i nie. Niszczy je jeśli robimy w nieodpowiedni sposób. A więc
a) zbyt gorącą temperaturą, i
b) niezgodnie z kierunkiem włosa

To, że zbyt wysoka temperatura niszczy włosy, chyba nie muszę nikomu mówić, jednak jeśli mamy suszarkę z regulacją temperatury, robimy pstryk i suszarka suszy powietrzem ciepłym a nie gorącym, a jeśli jednak takiej nie mamy, wpisujemy ją na naszą wishlistę i czekamy do wypłaty/urodzin/świąt a do tej pory bawimy się guziczkiem chłodzącym i nie trzymamy jej przy samych włosach susząc. Przez ostatnie pół roku używania jakiegoś byle jakiego no name'u tak robiłam i żyję i moje włosy też żyją i nie zniszczyły się od tego ani troszczeczkę a wręcz ich stan delikatnie się poprawił.

Suszenie włosów "jak leci" faktycznie może je zniszczyć. Dlaczego? A no dlatego, że jeśli strumień powietrza ustawimy od końcówek ku nasadzie, łuski włosa otworzą się, w rezultacie włosy będą mniej błyszczące, prawdopodobnie bardziej falowane i mogą być bardziej skłonne do łamania się.

Dodam jeszcze, że suszenie częściowo uniemożliwi rozwój grzybów, których jednak w naturalnie schnących włosach prawdopodobnie rozwinie się mnóstwo.

Jak więc to robić?
1. Tak jak wspominałam wcześniej - suszmy włosy ciepłym, a nie gorącym powietrzem
2. Suszmy zgodnie z kierunkiem włosa, aby domknąć łuski
3. Ostatnie 2-3 minuty suszenia suszmy możliwie najchłodniejszym powietrzem, to dodatkowo domknie łuski i utrwali ewentualne modelowanie
4. Suszmy włosy suszarką z koncentratorem, to jeszcze wzmocni cały efekt. A jeśli dodatkowo naciągniemy je delikatnie na szczotkę - prostowanie mamy z głowy. Wyjątkiem będą włosy kręcone - przy słabej suszarce będziemy mieć siano, a do typowej burzy loków zdecydowanie lepszy będzie dyfuzor.
*5. Używamy spray'ów termoochronnych zanim w ogóle złapiemy do ręki suszarkę. Ja jednak tego nie robię i moje włosy mają się dobrze.

Oczywiście każde włosy są inne i włosy o wysokiej porowatości mimo to mogą wyglądać na przesuszone, jednak ja jak najbardziej polecam to posiadaczkom włosów średnio- i niskoporowatych, a reszcie - po prostu spróbować

Jaką suszarkę wybrać? Pewnie udało się to wywnioskować z tego co napisałam wcześniej:
-Z regulacją temperatury i mocy
-Z koncentratorem lub dyfuzorem, w zależności od rodzaju włosów
-Z jonizacją powietrza - to zmniejszy elektryzowanie się włosów. U mnie zdziałało cuda. Nie powiedziałabym, że teraz nie elektryzują się wcale, jednak wyglądają dobrze, a po 10min od skończenia troszkę "klapną" i zapominam o problemie. W wielkim skrócie wreszcie nie wyglądam jak Asłan.

Co mogę polecić?
Suszarkę BaByliss D420E.

Regulacja mocy i temperatury. O przycisku chłodzącym chyba nie muszę wspominać. Mogę spokojnie powiedzieć, że ta suszarka jest wielofunkcyjna.  Do włosów używam średniego i chłodnego strumienia powietrza. To najcieplejsze jest tak gorące, że parzy mi skórę, za to świetnie sprawdza się do podsuszania niedoschniętych ubrań. :)

Koncentrator lub dyfuzor do wyboru. W moim przypadku koncentrator. Ma centymetr grubości. Naprawdę czuje się, jak to powietrze z niego "bije". Poza tym bez problemu się obraca, jednak nie "lata" i trzyma się całkiem mocno.

drobna siatka z tyłu, którą na dodatek można zdjąć, ułatwia utrzymanie suszarki w czystości - a uwierzcie, przy starej nie raz mi się zdarzało wciągnąć włosy do środka.

Poza tym jest całkiem cicha. I choć wiem, że to pojęcie względne i pewnie ta przy niejednej suszarce się chowa - moja poprzednia wyła jak ruski czołg, więc ta wręcz koi moje uszy.
Ogółem jest świetna, poręczna i lekka, kabel ma na oko jakieś 2m. Jednak suszarka to rzecz jak każda i nie obejdzie się bez wad:
-Smród - ona serio śmierdzi. Używam jej codziennie od Wielkanocy a ona nadal śmierdzi "nowością"
-Uchwyt do wieszania - jest z bardzo miękkiej, elastycznej gumy i nazwyczajniej w świecie boję się na nim powiesić, żeby nie spadła mi z hukiem na podłogę.

Cena? Google podaje ok 140zł, jednak ja jakimś cudem, mimo braku promocji kupiłam ją w Auchanie za 100zł. Jednak moim zdaniem warta nawet tych 140zł. Z każdym dniem lubię ją coraz bardziej i chyba nieprędko zamienię ją na inną. :)

sobota, 16 maja 2015

No poo, moje początki.

Dzisiaj krótko i na temat, małe dopowiedzenie do poprzedniego postu, czyli moje ostatnie doświadczenia z myciem włosów metodą no poo.

1.Jajko
Skorzystałam z wersji mycia całym jajkiem. Roztrzepałam je, aż stało się jednolite, nałożyłam na mokre włosy, wtarłam w skórę głowy i zostawiłam to na 5 min, po czym spłukałam taką ilością wody, że napoiłabym nią setkę afrykańskich dzieci. Efekt? Włosy były odbite od nasady i... nic dobrego poza tym. Za to wad było od groma:
-po pierwsze i najważniejsze włosy były niedomyte. Wręcz nieumyte. Spłukiwałam je naprawdę naprawdę długo, więc raczej niemożliwe, żeby były źle spłukane.
-zanim to jajko z włosów spłukałam, musiałam z nim posiedzieć kilka minut. W rezultacie ta woda z jajkiem ciekła mi po twarzy i karku - zdecydowanie nie było to komfortowe.
-musiałam uważać żeby woda była naprawdę chłodna. A że mój prysznic rządzi się swoimi prawami, w trakcie lania chłodnej wody chlupnął mi całkiem mocno ciepłą i nim zabrałam słuchawkę, na końcówkach zdążyła mi się zrobić się niezła jajecznica.
-to chyba równie istotne - przeproteinowałam włosy! 3 dni mi zajęło doprowadzenie ich do jako takiego ładu, a kolejne 2 do całkowitego porządku.

2.Mąka żytnia
Hmmm.. Zrobiłam papkę, wtarłam w mokrą skórę głowy i włosy, posiedziałam z tym chwilę i zabrałam się za spłukiwanie. Miałam z tym sporo zabawy, ponieważ za każdym razem kiedy już myślałam, że wszystko spłukałam, okazywało się, że nadal wypadają mi z włosów ziarenka mąki. Wylałam naprawdę tyle wody, że już sama nie wiem czy to nieużycie szamponu było faktycznie ekologiczne a już na pewno nie było ekonomiczne. Poza tym, choć sama przeczytałam o tym trochę dobrego, tzn że włosy są miękkie, gładkie i idealnie wyczyszczone - moje takie nie były. Były normalne a do tego... niedomyte. Efekt był już odrobinę lepszy niż po jajku, byłam w stanie wyjść z domu z upiętymi włosami, jednak nie odważyłabym się ich rozpuścić, bo były po prostu tłuste.

Czy dam jeszcze szansę tym metodom?

Jajko - jestem na nie, zostajesz zdyskwalifikowane.
Mąko - jako że włosy myłam tuż po tym jak okazało się, że jajko się nie sprawdziło, wierzę, że wynik mógł być nieobiektywny, zatem dostajesz ode mnie drugą szansę, pod warunkiem, że się do tego zmobilizuję [jednak czas spłukiwania i ilość wody jaką zużyłam mnie dobiły]

Czy polecam te metody?

Pod warunkiem, że chce Wam się w to bawić i macie na to czas - tak, choć z rozsądkiem. Każde włosy są inne i trzeba znaleźć swój własny złoty środek. Wielu osobom się sprawdza, mnie się odechciewa już po pierwszym razie, ale zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie będzie tak u każdego. :)

środa, 13 maja 2015

Metody mycia, cz.II

W poprzednim poście pisałam o różnych metodach mycia włosów. Obiecałam że rozszerzę jeszcze temat i tak też robię. :)

h) A więc metoda o której mówiłam nazywa się "Boar Bristle Brush and Scritch & Preen" i ja nadal nie mam pojęcia jak ją dobrze przetłumaczyć.
Boar Bristle Brush, to szczotka z naturalnego włosia dzika i to z jej pomocą odbędzie się to "mycie". Napisałam "mycie", bo nie do końca konkretnym myciem mogę to nazwać. Raczej odświeżeniem bądź nawilżaniem włosów.
"Scritch" to nic innego jak masaż skóry głowy opuszkami palców przez ok 5 minut [wcześniej włosy należy rozczesać!]. Ma to na celu pobudzenie cebulek i gruczołów do wydzielenia sebum.
Po takim masażu przechodzimy do "Preen" czyli ściągnięcia sebum ze skóry głowy na długość włosów, przy pomocy wcześniej wspomnianej szczotki . Należy je rozczesywać małymi partiami, tak aby dokładnie rozprowadzić sebum. W ten sposób pozbędziemy się jego nadmiaru ze skóry głowy a nawilżymy nim resztę włosów. Ten proces zajmuje ok 10-20 min w zależności od włosów. No i gotowe!
Należy pamiętać też o każdorazowym czyszczeniu szczotki, inaczej włosie będzie tłuste i nie ściągnie nam nadmiaru sebum.

i) orzechy piorące - mogą być fajną alternatywą dla proszków do prania i szamponów, bo są całkowicie naturalne. To po prostu specjalna odmiana orzechów, z których wybiera się środek a łupinkę suszy. Łupinka ta zawiera saponinę, która jest naturalnym detergentem i tworzy pianę.
Jak przygotować?
zagotować ok 10 orzechów w ok 6 kubkach wody, ostudzić i wybrać łupinki. Gotowe! Takim roztworem myć włosy.

Orzechy te jak sama nazwa mówi nadają się do prania, w niskiej temperaturze są wielokrotnego użytku. Niestety zaparzone nie nadają się do ponownego użycia. Nie korzystałam nigdy z orzechów piorących, więc nie mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, jednak z tego co zdążyłam wyczytać - nieźle capią! :)

j) maska jabłkowa - najważniejsze żeby maska była naturalna z jak najmniejszą ilością składników. Można taką kupić lub zrobić w domu. Wystarczy baaaaaaardzo dokładnie zblendować jabłko i dolać do niego trochę wody, tak aby papka nie była zbyt gęsta. Nałożyć na suchą skórę głowy i włosy na tyle dużo żeby przykryć je od nasady po końce. Zostawić na godzinę aż wyschnie i spłukać. Porządnie spłukać. A z tego co zdążyłam wyczytać - to nie będzie łatwe.
Oczywiście nie wszystkie opinie były takie świetne. Spotkałam się też z taką, że skóra zaczęła swędzieć i łuszczyć się, jednak autorka tamtego bloga prawdopodobnie nie spłukała dobrze tej maski [sama o tym pisała] i przypuszczam, że zbyt długie trzymanie jej na włosach mogło być przyczyną.

Jednak metoda ta ma pomagać przy nadmiernym przetłuszczaniu się włosów, dlatego nie omieszkam jej spróbować. Może się zdarzyć tak, że włosy początkowo będą się przetłuszczać jeszcze bardziej a dopiero po czasie będzie lepiej, więc mam nadzieję się tym nie zrazić.

Na dziś to tyle. Dzięki moim kochanym ludziskom za wspieranie mnie i pomoc w tłumaczeniu. Co ja bym bez Was zrobiła? : *

niedziela, 10 maja 2015

Metody mycia włosów

Wydaje się, że każdy z nas tysiące razy włosy mył, więc chyba nie w tym żadnej filozofii.
A jednak. Jeśli chcemy zadbać o włosy, powinniśmy wiedzieć jak się z nimi obchodzić oraz jakie mamy możliwości i alternatywy


1. Mycie odżywką - takie mycie będzie zdecydowanie delikatniejsze niż standardowe mycie szamponem, jednak nie jestem pewna czy będzie się nadawało to przetłuszczających się włosów. Póki co próbowałam dopiero raz i nic z tego nie wyszło, jednak w moim przypadku mogła to być kwestia źle dobranej do tego odżywki.

Jaką odżywkę wybrać?
-bez zbyt dużej ilości olejków
-bez silikonów
-bez gliceryny
-bez parafiny
-KONIECZNIE ze środkiem, zawierającym w nazwie "chloride" - to on będzie czyścił nasze włosy
Ja generalnie zabrałam się do tego zdecydowanie nie tak jak trzeba. Po prostu obiło mi się o uszy, że można myć włosy odżywką, więc to zrobiłam. A że miałam akurat Nivea Long Repair, to z niej skorzystałam. Ma ona co prawda Chlorek sodu [sodium chloride], ale silikon - "silicone quaternium-18" nie bardzo zachęca do stosowania.

2. OMO - odżywka, mycie, odżywka. Metoda znana już od dawna. Tu widziałam i wymyślałam kilka wariantów
a) Pierwsze "O" można nałożyć na suche włosy i tak pochodzić około godziny
b)tak jak robiłam to ja - po prostu będąc pod prysznicem, tzn nałożyć na mokre, umyć się jak na normalnego człowieka przystało [czyli trzymać tę odżywkę te kilka-kilkanaście minut, w zależności od tego jak długo się myjecie] spłukać ją lub nie [próbowałam różnymi sposobami]
i przechodzimy do "M" czyli umyć włosy jak zwykle. Potem oczywiście znów odżywka, której używamy na codzień - uważając na silikony - i gotowe.

Na temat nakładania odżywki na mokre włosy i jej spłukiwania trochę się porozwodzę, bo próbowałam już kilku wariantów, każdego po kilka razy.
    1. Aplikacja odżywki
    a) na całą długość włosów, łącznie ze skórą głowy
    b) omijając nasadę włosów, czyli nakładając mniej więcej od uszu.
    U mnie zdecydowanie lepiej sprawdziło się pominięcie skóry głowy i nasady włosów. Po nałożeniu odżywki na skórę głowy, włosy zdecydowanie szybciej się przetłuszczały.
    2.Spłukiwanie odżywki
    Tak jak pisałam wcześniej próbowałam odżywkę spłukiwać lub nie. Spłukiwałam dokładnie, częściowo lub wcale. Co u mnie sprawdziło się najlepiej?
    W połączeniu z nałożeniem jej na całą długość i skórę głowy - spłukanie dokładne ze skóry głowy i częściowe z włosów. Moje włosy przetłuszczają się naprawdę naprawdę szybko, więc jeśli nie wypłukałam odżywki dokładnie ze skóry, musiałam myć włosy 2 razy szamponem z SLS inaczej od razu po wysuszeniu były tłuste. Owszem były bardzo mięciutkie, gładkie i przyjemne w dotyku, ale co z tego.
    Spłukiwanie odżywki w przypadku nienakładania jej na skórę głowy uważam za niepotrzebne, pod warunkiem, że nie obciąża ona zbytnio waszych włosów. W końcu ma ona chronić włosy przed ewentualnym szkodliwym działaniem szamponu, więc spłukiwanie jej nie miałoby sensu.

3.Metoda kubeczkowa
Polega ona na myciu włosów nie skoncentrowanym szamponem a samą pianą. Zapewne znana opiekunom psiaków, gdyż szampony dla zwierząt bywają naprawdę naprawdę drogie i często drażnią ich skóry. Wystarczy wlać szampon do shakera lub butelki po innym szamponie, dolać wody i mocno wstrząsnąć. Potem na włosy wylwamy samą pianę, która się utworzyła, myjemy włosy jak zwykle i voilà.
Osobiście stosowałam tę metodę jeszcze kiedy używałam szamponów z SLS, wtedy działała świetnie. W połączeniu z OMO, trochę gorzej. Jednak odkąd do codziennego mycia używam Babydream przestałam jej używać, ponieważ początkowo jego skoncentrowana wersja ledwie sobie radziła. Jednak teraz, kiedy moje włosy się przyzwyczaiły, jestem gotowa spróbować znów.

4.Metody no poo, właściwie no szampoo, czyli mycie włosów bez szamponu. I tu znów wariantów jest całkiem sporo:

a)WO czyli Water Only, polega, jak sama nazwa mówi na myciu włosów samą wodą. Jednak każdy, kto kiedykolwiek zmywał w domu cokolwiek, wie, że sama woda nie zmyje dobrze tłuszczu a przynajmniej nie od razu i włosy trzeba do tego przyzwyczaić. Na moich przetłuszczających się włosach z pewnością nie sprawdzi się dobrze, ponieważ niekiedy nawet delikatny szampon sobie nie radzi. Po więcej informacji na temat tej metody odsyłam TU.

b) Soda oczyszczona i ocet jabłkowy- sama nie próbowałam jeszcze tej metody, z obawy przed przesuszeniem włosów i skóry głowy. Wiem, że moja jest jednak delikatna, więc coś takiego może się u mnie skończyć świądem, podrażnieniem a w efekcie wypadaniem włosów. Poza tym soda otwiera łuski włosa i może zmienić pH skóry, dlatego użycie octu jabłkowego będzie konieczne.
Metody użycia sody są dwie:
-pasta - od 1/2 łyżeczki do 1 łyżki sody wymieszać z odrobiną wody i wmasować w skórę głowy. dokładnie spłukać
-spray - ok łyżkę sody wymieszać ze szklanką wody i przelać do butelki z atomizerem. Taka ilość ma wystarczyć na 1-3 mycia w zależności od włosów, chociaż szczerze zupełnie nie wyobrażam sobie takiego mycia.
ocet jabłkowy - należy go wymieszać w proporcji ok 1:3 z wodą, niektórzy używają tylko łyżeczki na kubek wody. Nie poleca się stosowania proporcji większej niż 1:1. Taką płukankę należy zostawić na włosach na kilka minut i spłukać czystą wodą.
Jeśli włosy są przesuszone, to znaczy, że sody było zbyt dużo lub używaliśmy jej zbyt często

c) jajka - hmmm.. jeszcze niedawna nie umiałam sobie tego wyobrazić. Nie byłam pewna czy chodzi o mycie całymi jajkami czy tylko żółtkiem, bo Internet mówi o obu wersjach, jednak do obu tych przypadkach jestem nastawiona dość sceptycznie. Dlaczego?
W przypadku całego jajka - Ja rozumiem, że nikt nie spłukuje włosów wrzątkiem, ale weźmy pod uwagę że białko potrzebuje jedynie 42 stopni Celsjusza, aby się ściąć [dlatego wysoka gorączka jest tak niebezpieczna], więc jeśli, celowo lub nie, polejemy włosy zbyt ciepłą wodą... wolę nie myśleć co zostanie nam we włosach.
Jeśli chodzi o samo żółtko - nieraz już nakładałam domową maseczkę, w której te żółtka były i spłukiwanie zajmowało mi naprawdę sporo czasu i hektolitry wody, na której temperaturę również musiałam uważać. Natomiast po takiej z samego żółtka włosy były mięciutkie i gładkie, ale... mało błyszczące.
Poza tym jajko to proteiny, które nie każde włosy lubią. Jeśli włosy po jajku są sztywne, to znak, że je przeproteinowałyśmy.

No ale nie byłabym sobą, gdybym nie przetestowała. Jednak o tym w następnym poście

d) płukanki ziołowe - zioła często wysuszają włosy, więc to niekoniecznie dobre rozwiązanie
e) glinki - jak na razie nie mam zdania.
f) mąka żytnia - ma ona sprawiać, że włosy są błyszczące i gładkie. Zawiera ona dużo witamin, minerałów i składników odżywczych i większości włosów ona odpowiada. Możemy użyć jakiejkolwiek mąki żytniej.
2-4 łyżek mąki żytniej wymieszać z 2-4 łyżek wody, wmasować w mokrą skórę głowy i włosy, zostawić na 5-15min po czym dokładnie spłukać.

możemy czuć że włosy są śliskie podczas nakładania, ale nie zostaną takie. Jeśli macie problem ze spłukaniem mąki z włosów, wystarczy wymieszać ją z większą ilością wody, użyć mąki drobniej zmielone lub przesiać ją przed użyciem.
Włosy przed takim myciem muszą być dobrze rozczesane inaczej możemy mieć problemy z wypłukaniem jej. Posiadaczki plątałek mogą mieć z tym problemy.
Mąkę TRZEBA wypłukać zanim włosy wyschną inaczej będzie nie do wyczesania.
Ta metoda była dla mnie całkowicie nowa, więc nie omieszkałam jej spróbować. :)

g) kefir i kombucha -
Niektóre włosy mogą być przez to przetłuszczone, jednak jest to dla mnie metoda całkowicie dziwaczna a co za tym idzie interesująca. Czym jest kefir chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, a kombucha? Inaczej nazywana kombuczą, o której ciocia Wikipedia mówi: "napój orzeźwiający ze słodzonej herbaty poddanej fermentacji przez tzw. grzybek herbaciany, inaczej grzybek japoński." czyli w jeszcze większym skrócie, przesłodzona ukiśnięta herbata. Brrr.. Jednak oba te składniki zawierają probiotyki, które mają poprawiać kondycję naszej skóry głowy.
Jak używać?
około ćwierć szklanki kefiru wmasować we włosy i skórę głowy, zostawić na około 20min i spłukać. Bardzo dokładnie, chyba że chcemy śmierdzieć ukisłym mlekiem. A kombuchę używać jak octu jabłkowego. Sama nie wiem co gorsze.

Skąd wziąć kombuchę?
Zrobić. O TAK. skąd wziąć "starter"? Z allegro. Nie wrzucę linku, bo sama nie wiem, które polecić, poszperajcie.

Niektóre z tych metod znałam już wcześniej, więc nie jestem w stanie określić konkretnie ich źródła, ale o kefirze z kombuchą i dokładne proporcje metody z sodą oczyszczoną i octem wzięłam STĄD

Na dziś to tyle. Wrzucę jeszcze mycie wywarem z orzechów piorących i coś o tej dziwnej metodzie ze szczotką, której nie umiem nazwać po polsku. Nie chciałam robić tego tu, ponieważ o orzechach znów dostałam sprzeczne informacje, a ta druga metoda zaintrygowała mnie na tyle, że chcę zagłębić się w temat. :)

sobota, 9 maja 2015

Podstawa podstaw czyli mycie włosów

Olejki, szampony, odżywki do spłukiwania, odżywki bez spłukiwania, mgiełki, spay'e. Do włosów farbowanych, suchych, delikatnych, łamliwych, wypadających, przetłuszczających się, normalnych, do wszystkich rodzajów włosów - a na dodatek każdy producent zapewnia, że jego produkt jest najlepszy ze wszystkich. Mało tego, kłamią w żywe oczy, że delikatny, że bez tego czy tamtego. Co więc wybrać? I od czego w ogóle zacząć?

Ja jestem zdania, że nic nie wskóramy odżywkami, nawet tymi najwspanialszymi, jeśli nie będziemy włosów odpowiednio myć i jest to dla mnie podstawa podstaw w pielęgnacji. Zwłaszcza, jeśli chcemy włosy zapuścić a zmagamy się z ich nadmiernym wypadaniem - jak ja.

Tak więc po pierwsze szampon. Pamiętajmy o tym, aby do codziennego użytku wybierać te delikatne. Te naprawdę delikatne, nie te na których przodzie jest napisane, że są delikatne. Po prostu - czytajmy składy.
Oczywiście laikowi nic nie powiedzą łacińskie nazwy, nawet Ci wdrożeni w temat w większości przypadków nie będą rozumieli wszystkiego, jednak na początek warto wiedzieć czego unikać.
Najważniejsze to silne środki myjące i silikony. Tak jedno i drugie przy codziennym użytkowaniu to zło.

Najczęstrze silne środki myjące:
-Sodium Lauryl Sulfate [SLS]
-Sodium Laureth Sulfate [SLES]
-Sodium Coco Sulfate [SCS] - i tu mogę powiedzieć o pierwszym kłamstwie producentów. Ten środek znajduje się w szamponach Alterry, które producent przedstawia jako delikatne, jednak w największym uproszczeniu - SCS to SLS pod inną nazwą.
-Ammonium lauryl sulfate (ALS)
-Ammonium laureth sulfate (ALES)

Silikony:
W skrócie - wszystko co kończy się:
    -siloxane
    -silanol
    -silicone
    -methicone

Dlaczego to wszystko jest złe?
Silne środki czyszczące mogą przesuszać skórę głowy, która w obronie będzie produkować więcej sebum i włosy mogą się szybciej przetłuszczać, lub podrażniać ją, przez co włosy mogą wypadać.
Silikony natomiast oblepiają włos, nadbudowują się na nim, przez co początkowo wydają się one wygładzone i błyszczące, jednak przez to nawet najlepsza i najlepiej zaaplikowana odżywka czy maska nic nie da, ponieważ po prostu nie wniknie w strukturę włosa i nie odżywi go jak należy.

Czym więc myć włosy?
Produktami z delikatnymi środkami myjącymi takimi jak:
-Lauryl Glucoside
-Cocamidopropyl Betaine
-Coco-Glucoside
czyli NIEKTÓRYMI szamponami dziecięcymi np. Babydream - należy pamiętać o tym, że większość dziecięcych szamponów wcale nie powinno mieć styczności z wrażliwą dziecięcą skórą i włoskami właśnie przez SLS czy SLES w składzie - lub również niektórymi płynami do higieny intymnej, np facelle [choć i one mają kilka rodzai, w jednym z nich dopatrzyłam się SLES]

Pamiętajmy o tym, że delikatne środki mogą nie umyć dokładnie naszych włosów i skóry głowy, więc należałoby umyć je dwukrotnie, niekiedy nawet trzykrotnie.
Pierwsze mycie powinno być raczej wstępne, jeśli szampon nie pieni się za bardzo - spokojnie, nie dokładajmy go, to wszystko przez tłuszcz. Pamiętajmy, że jeśli myjąc naczynia włożymy tłustą patelnię, ze zlewu momentalnie zniknie piana i to samo będzie się działo na naszych włosach. Spłuczmy je więc i umyjmy po raz drugi. Tym razem dokładnie, wmasowując delikatnie szampon w skórę głowy. Jeśli macie długie włosy, nie ma sensu myć ich całych, skóra głowy i nasada włosów zdecydowanie wystarczy. Reszta umyje się pianą po nich spływającą.
Jednak od czasu do czasu włosy mogą się upominać o porządne mycie - wtedy wystarczy umyć je szamponem z silnym środkiem myjącym i gotowe.

piątek, 8 maja 2015

Słowo wstępu lub raczej kilkaset...

Witajcie internetowe istoty!
Jako, że to mój pierwszy wpis, przydałoby się jak zwykle słowo wstępu, którego nikomu nie będzie się chciało czytać :D
Mam 19 lat i od dłuższego czasu zmagam się z wypadaniem włosów. Po wizycie u lekarza usłyszłam "PEWNIE brakuje ci mikro i makroelementów, codziennie bananka i kiwi i wszystko wróci do normy". - Chryste, taką teorię, to ja wysnułam dawno dawno temu. No ale myślę, skoro pani doktor dyplom dostała, a nie wygrała w lay'sach, to może jednak nie powinnam się wymądrzać? [naiwniaczka] Kupiłam bananKI i kiwi i zaczęłam "kurację", ale długo nie dało się jeść codziennie tych samych owoców, to spasowałam. Przy okazji przeziębienia wybrałam się do pani doktor po raz kolejny i zapytałam czy nie dostałabym jakiegoś skierowania na badania. Oczywiście, że dostałam. Tyle, że nie na badania a do dermatologa. - A ponieważ miałam już styczność z naszą panią dermatolog, z panem dermatologiem też, to wiem, że pan dermatolog jedyne co potrafi to wypisać kilka nazw na recepcie i mam wrażenie, że robi to losowo, a pani dermatolog... To ja się lepiej pomidorem natrę. Więc zaczęłam przeczesywać Internety w poszukiwaniu odpowiedzi, co robię nie tak. Jako kompletny laik nie miałam pojęcia na temat włosów, czułam się zagubiona, ciągle tylko dostawałam w mordę ilością sprzecznych informacji zarówno ze strony blogów jak i youtube'a, które w rezultacie czytałam i oglądałam po kilka razy, szukałam też nowych i... nadal nie wiedziałam co dalej. Zaczęłam więc sprawdzać osoby, które to wszystko piszą/ mówią, i nie tylko pusto wierzyć w ich słowa, ale raczej wybierać te, które podają logiczne argumenty. Wiele z nich naprawdę nie miało pojęcia o czym mówią, inne były dla mnie całkiem cennym źródłem informacji. Zwłaszcza skarbnicą wiedzy okazała się dla mnie Andżelika z MsMelevis, która jako studentka kosmetologii i włosomaniaczka jednocześnie, która na dodatek gada tak do rzeczy, że mam ochotę się z nią napić, jest dla mnie mentorem.
A więc, skoro sama wszystkiego dowiedziałam się z internetu, to po co mi mój własny blog? Bo odkąd zaczęłam dbać o włosy, już naprawdę parę ładnych razy usłyszałam miłe słowa o tym jak dobrze moje wyglądają.
Poza tym nie lubię samego zachwalania metod i produktów, w których dostrzegam wady i jestem zdania, że jeśli na jakiś temat opinie są sprzeczne - trzeba sobie wyrobić własną. Tak też robię i w tym blogu będę się starała odnosić do wszystkich sprzecznych informacji jakimi zostaję zbombardowana i wysnuwać własne wnioski. A nuż się to komuś przyda.
Najbardziej skupię się na włosach średnioporowatych, prostych, delikatnych i przetłuszczających się, bo takie właśnie mam i najwięcej konkretnych informacji będę w stanie przekazać właśnie o tego rodzaju kłaczkach.
Pewnie niektóre wskazówki nie będą żadną nowością dla osób, które temat już w miarę opanowały, jednak ja chcę aby ci, którzy nie mają bladego pojęcia od czego zacząć mogli się odnaleźć w ogromie informacji i na spokojnie ogarniać podstawy podstaw.
PS: Chętnie przyjmuję wskazówki od innych, więc jeśli ktoś ogarniający temat ma coś do powiedzenia - piszcie! :)